Katarzyna Gubała
VegLab

Go Organic 2020 02 Zielona moc do działania Wywiad Gubała

Go Organic 2020 02 Zielona moc do działania wywiad Gubała

Zielona moc do działania. Siłę każdego dnia możemy czerpać wyłącznie z roślin. Do diety wege powinniśmy się jednak odpowiednio przygotować: mieć wiedzę o wartościach odżywczych, czytać składy i postawić na ekologię – przekonuje Katarzyna Gubała, diet coach i autorka najnowszej książki kulinarnej „Wege energia”.

Go Organic 2020 02 Zielona moc do działania wywiad Gubała

 

Jesteś ekspertką od kuchni roślinnej. Zacznijmy więc od ogólnego pytania - co jest kluczowe w zbliansowaniu takiego sposobu odżywiania?

Katarzyna Gubała: Dieta roślinna może być pełnowartościowa, jeśli postawisz na produkty bogate w białko. Zaliczyć do nich można soczewicę, soję, komosę ryżową, ciecierzycę, fasolę, zboża (np. owies, żyto, ryż, kukurydza), orzechy i nasiona, a także pełnoziarniste pieczywo. To z nich czerpiemy najwięcej. Choć rośliny strączkowe nie są zbyt popularne w przeciętnej polskiej kuchni, gorąco namawiam do ich spróbowania. To wdzięczni dostarczyciele białka i genialni towarzysze w kuchni. Warto bawić się roślinami strączkowymi. Tworzyć z nich kotlety do burgerów, falafelowe kulki czy pożywne gulasze. Dobrym pomysłem w bilansowaniu diety jest masło orzechowe. W wersji niesolonej szczególnie przypadnie do gustu tym z nas, którzy mają ochotę na silne mięśnie. To genialne źródło roślinnego białka i wspaniałe danie dla każdej osoby spragnionej słodyczy.

 

Jesteś człowiekiem z niespożytą pozytywną energią. Skąd się wziął pomysł na „Wege energię”?

Katarzyna Gubała: To książka o diecie roślinnej dla osób aktywnych: biegaczy, joginów, rowerzystów. Zależy mi na tym, żeby opowiedzieć o tym, skąd ludzie z energią mają brać białko roślinne. To ważny aspekt roślinnej diety. Nie możemy odżywiać się wyłącznie mieszanką sałat czy sojowymi parówkami i czerpać siłę. Ona pochodzi ze zbilansowanej diety. Pomysł na tę książkę powstał po setkach utyskiwań od ludzi w stylu: byłam na diecie wege, ale miałam niedobory, czułam się słabo i dałam sobie z tym spokój. Kiedy jednak wypytuję taką osobę o to, co jadła będąc w trakcie diety, to słyszę: sojowe wędliny, wegański ser żółty na utwardzonym tłuszczu palmowym, sztucznie dosładzane mleko sojowe, kotlety sojowe! Każdy przy takim codziennym menu czułby się źle! A gdzie roślinne źródła żelaza? Skąd wapń, potas, magnez? Organizm nie zniesie takiego odżywiania na dłuższą metę. Szczególnie kiedy przy okazji wydatkuje energię na różne aktywności: jogę, bieganie, siłownię, pilates, rower. Do diety trzeba podejść z głową! Zastanowić się, co nam da moc do działania. Postawić na różnorodność składników w daniach. Obecnym trendem w gastronomii na świecie jest produkt. Najważniejsza jest jego jakość. Nie inaczej jest w przypadku kuchni wege. Postawmy na dobrej jakości składniki: różnorodne kasze, ryże, soczewice, zielone warzywa, orzechy. Nie stworzymy dzięki takiemu podejściu monodiety, tylko roślinne arcydzieło.

 

Twoja nowa książka "Wege energia” to motywujący poradnik kulinarny dla każdej aktywnej osoby. Czy dania z tej książki da się ugotować w 15 minut, jak z poprzedniej „Wege w kwadrans”?

Katarzyna Gubała: „Wege energia” to już szósta w kolejce, a czwarta kulinarna. Wcześniej stworzyłam kolekcję autorskich wegańskich dań na Thermomix, „Wege w kwadrans” oraz „Warzywa górą” – pozycję dla tych, którzy chcieliby jeść bardziej zielono. Na co dzień jestem redaktor naczelną „Ekostyle” – lifestylowego magazynu dookoła życia w zgodzie z naturą. Nie ma dnia, żebym nie dostawała pytań, jak zacząć odżywiać się zdrowo, lepiej, bezmięsnie. Ludzie czują coraz większą potrzebę przynajmniej częściowej rezygnacji z mięsa w swoim codziennym menu. Postanowiłam im przyjść z pomocą. Napisałam i ugotowałam książkę, w której najważniejszymi rozdziałami są te, które odpowiadają na pytania: jak zacząć gotować roślinnie? i jak jeść zdrowo? Staram się rozprawić z wieloma mitami: chociażby takim, że kuchnia wege jest skomplikowana czy pracochłonna. A to jest wielki mit. Bogactwo warzyw, owoców, nasion, orzechów, kasz czy roślin strączkowych w Polsce jest tak ogromne, że mamy naprawdę wielkie pole do popisu, jeśli chcemy spróbować gotować po prostu zdrowo. Naprawdę wystarczy kwadrans, czasami pół godziny, żeby przygotować danie, które będzie bogate w składniki odżywcze, nie będzie fast foodem i da nam dobrą energię na cały dzień. Miało być prosto i od podstaw i… myślę, że się udało.

 

Kuchnia roślinna z każdym rokiem zyskuje na popularności.

Katarzyna Gubała: Tak. Ludzi niejedzących mięsa jest już ponad milion, a tych, którzy ograniczają jego spożycie, czyli fleksitarian jest naprawdę bardzo dużo. Skala zjawiska jest tak ogromna, że muszą się do niej dostosowywać producenci żywności, lokale usługowe, hotele czy SPA. Stąd dania w wersji roślinnej lub z dopiskiem „wege” pojawiają się w menu już prawie każdej polskiej restauracji. Gorzej jeszcze ze zbilansowaniem oferowanych dań czy wiedzą na temat wegańskiego menu. To właśnie z tego powodu założyłam firmę VEGLAB szkoląca i pomagającą szefom kuchni i obsłudze restauracji tworzyć zdrowe, roślinne menu. Takiej wiedzy potrzebują nawet, a może w szczególności, kilkugwiazdkowe lokale. Zapotrzebowanie w tym temacie jest tak duże, że działy marketingu z chęcią zgłaszają się do mnie proponując współpracę w tym zakresie. Problemem nadal są szkoły gastronomiczne, w których o kuchni wege nikt nie uczy. Za to odbywają się tam konkursy lepienia stu pierogów na czas! Na efekty długo nie trzeba czekać. Pod hasłem „wege” w restauracji dostaniemy mieszankę sałat polaną octem balsamicznym w ramach „pożywnego dania”. Klienci się skarżą, że są głodni. I wtedy wkraczam do restauracji ja – uczę, podpowiadam, modyfikuję menu i zaczynamy roślinną przygodę w zdrowej formie.

 

Zresztą - to kuchnia nie tylko dla wegan. 

Katarzyna Gubała: Na wstępie chciałabym od razu obalić dwa mity. Po pierwsze kuchnia roślinna wcale nie jest skomplikowana, a po drugie – absolutnie nie jest droga. Jeśli zaakceptujemy te fakty, będzie nam o wiele łatwiej myśleć o tym wszystkim, co trafia na nasz talerz i jest wege.

Warto zacząć od uświadomienia sobie co się lubi jeść. Pomidory, buraki, papryka, marchewka, orzechy, ryż, soczewica. Nawet kilka składników sprawi, że zastanowimy się, jakie mamy preferencje smakowe. Z tego co lubimy dużo łatwiej jest nam skomponować pierwsze dania. Przecież nie musimy być wegetarianami czy weganami, żeby sięgać po warzywa i owoce.

 

Wielu ludzi przyzwyczajonych do tradycyjnej kuchni, może nie być świadomych, że istnieje wiele pysznych zamienników roślinnych, które wzbogacą ich domowe gotowanie. Powiedz o kilku z nich!

Katarzyna Gubała: Kuchnia roślinna jest bardzo różnorodna, ale myślę, że największym problemem na początek może być nasza własna wyobraźnia. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni od dziecka, że na obiad jest mięso, a do kanapek wędlina, trudno, tak z dnia na dzień, wymyślić coś innego. Dlatego pewność i radość z wegekuchni może przyjść z czasem. Tak naprawdę w kuchni w ten sposób przełamujemy bariery kulturowe wpojone nam przez pokolenia. Ten sam kotlet mięsny możemy zastąpić roślinnym. Wystarczy cieciorka, soczewica, kasza jaglana plus jakieś warzywo, np. burak, szpinak, ziemniak, batat. Gotowanie jest proste, to raczej stereotypy trzymają nas w pewnym utartym schemacie. I właśnie kuchnia roślinna to zmienia, przełamuje.

 

Od czego zacząć być wege? Jak żyć bez mięsa?

Katarzyna Gubała: Jeśli kompletnie się nie znamy na kuchni roślinnej lub nawet gotowaniu, a chcemy zacząć, to spróbujmy przygotować proste pesto. Nie jakieś skomplikowane. Wystarczy garść słonecznika, oliwa z oliwek, odrobina soli i na przykład… natka z marchewki, pietruszki, liście buraków, kalarepki. Takie zblendowane pesto smakuje wyśmienicie i kosztuje niewiele. Po zrobieniu pierwszego, które może nam posłużyć jako przystawka, smarowidło do chleba czy główny dodatek do makaronu lub ryżu, zacznijmy kombinować. Zróbmy to samo pesto, ale zamiast słonecznika użyjmy orzechów włoskich lub nerkowców, a zamiast naci z marchewki – liście rzodkiewki. Otrzymamy idealne, pełnowartościowe śniadanie roślinożercy. I tak krok po kroku rozwijajmy nasze smaki z zestawu, który sobie uświadomiliśmy na początku. I nie będzie w tym ani kawałka mięsa.

 

Masz swój ulubiony przepis z tej książki?

Katarzyna Gubała: Moje książki powstają w sposób maksymalnie praktyczny. Gotuję danie, robię zdjęcie, a potem wspólnie z rodziną je jemy. Dlatego w każdej z książek znajdują się dania, które lubię. Nie pokazuję w książkach czegoś, co mi nie smakuje. W mojej książce „Wege energia” stworzyłam aż 125 takich przepisów, które mają być z założenia szybkim i energetycznym daniem dla każdego, kto o kuchni roślinnej za dużo nie wie, ale chciałby spróbować. Większość przepisów nie zabierze nam więcej niż 30 minut. Do moich ulubionych należą pesta, makarony, kaszotto czy burgery w tysiącu odsłon. W kuchni roślinnej ogranicza nas tylko wyobraźnia!

 

Wraz ze zdrowym jedzeniem koresponduje uważne, bardziej świadome życie - ograniczania plastiku, wyboru lokalnych dostawców itp. Co jest dla Ciebie ważne?

Katarzyna Gubała: Nieco przeraża mnie otaczająca nas zewsząd chemia. To, co producenci dorzucają do pieczywa, mąki, produktów w słoikach czy puszkach. Wewnętrznie nie wyrażam na to zgody. Dlatego zaczęłam sporo produktów wytwarzać samemu. Chleb na zakwasie, bułki na drożdżach, przetwory prosto z działki. Unikam gotowych dań, nie lubię jeść fastfoodów. Nie bardzo rozumiem, dlaczego posiłki w restauracjach też są coraz gorszej jakości. Wolę jeść zdrowo, bo dzięki temu czuję się lepiej. Nie używam produktów z paczki, w proszku, instant i innych takich wynalazków na skróty. Używam przypraw, które dodają energii, smaku, rozgrzewają.

 

W kuchni dzieje się wiele dobrego - nie tylko otworzyliśmy się na świat, ale też uważniej przyglądamy się jakości tego, co jemy. Jakie widzisz nadchodzące trendy w kuchni?  

Katarzyna Gubała: Kuchnia roślinna to normalne życie tysięcy ludzi. Niejedzenie mięsa to w tej chwili nie jest tylko przejściowym trendem, tylko sposobem na życie, świadomym podejściem do ochrony środowiska. Zaczyna się od tego, że z uważnością podchodzimy do tego, co mamy na talerzu. To świadomy wybór produktów, które spożywamy i czym karmimy naszą rodzinę. Tutaj pojawia się ekologia i produkty stworzone bez użycia chemii, kiepskich nawozów. W momencie, kiedy zaczynamy mieć wiedzę o tym, co mamy na talerzu, zaczynamy też z uwagą czytać etykiety ze składnikami. Wiemy, jaka jest zawartość słoiczka czy opakowania. To kolejny krok do świadomego żywienia. W momencie, kiedy unikamy kupowania produktów z kiepskim składem, zbyt dużą zawartością składników chemicznych czy po prostu odzwierzęcych mamy konkretny wpływ na naszą planetę. Im mniej chemii zjemy, tym będziemy zdrowsi. Im mniej zjemy produktów odzwierzęcych, tym mniej zanieczyszczeń trafi do atmosfery. Tak, tak. To nie żart. W tej chwili przemysł mięsny aż w 24% wpływa na globalne ocieplenie klimatu. To dwa razy więcej, niż transport i jego pochodne w postaci spalin, które trafiają do atmosfery. Kiedy mam świadomość tego, że to, co trafia na mój talerz, jednocześnie ma wpływ na innych ludzi, zwierzęta i naszą planetę – to zaczynam świadomie żyć w stylu wege. I to jest nie tylko trend – to nadchodząca wielkimi krokami konieczność.

 

Jakie masz plany? Co teraz?

Katarzyna Gubała: W Polsce jest wiele do zrobienia. Trzeba nadal przekonywać ludzi do roślinnej kuchni. Ale aspektem, który równie mocno mnie zajmuje – jest odzywanie dzieci. Przez prawie dwa lata byłam zaangażowana w cykl warsztatów kulinarnych dla dzieci w Art Hotelu we Wrocławiu. W ubiegłym roku badaliśmy, jak powinno wyglądać idealne dziecięce menu w restauracji. Zależało nam na tym, żeby przestać w hotelach i restauracjach karmić najmłodszych nuggetsami, frytkami i pizzą. Teraz kontynuujemy ten projekt gotując z dziećmi i ich rodzicami zdrowe dania, kisimy warzywa w słoikach i ogólnie sporo mieszamy w garnkach z najmłodszymi. To taki mój projekt od serca. Zależy mi, żeby dzieci zdrowo jadły i tego ich uczymy. Jeśli frytki, to z marchewki, batatów i pietruszki, a jak spaghetti to z dobrych pomidorów i pełnoziarnistego makaronu. Ma być zdrowo, sezonowo i lokalnie. Bo przecież kuchnia to niekończąca się zabawa!